niedziela, 18 lutego 2018

Va'esse deireádh aep eigean, va'esse eigh faidh'ar

- Nie śpij w siodle! 
- Ja nie śpię! Ja twórczo myślę!

Yasmaye Larien Faelivrin Quincey 
   Stosunkowo młoda panienka z uśmiechem na ustach. Od kilku(nastu) lat, co roku obchodzi dwudzieste trzecie urodziny. Wysoka, ze szpiczastymi uszami, wyróżnia się bladą skórą i niezwykle krzykliwymi (głównie czerwonymi) strojami, w których pojawia się na balach. Całymi dniami (nocami również) brzdąka na lutni, układając wersety do nowych ballad. Szczególnie wrażliwa na los sierot. To właśnie dla nich ma przygotowanych kilka magicznych sztuczek, królika w kapeluszu i opowieści o dzielnych maluchach.
   Sama, w pewnym sensie, również jest sierotką. Nie zna swoich prawdziwych rodziców, którzy podrzucili ją do trupy wędrownej. Została przygarnięta przez małżeństwo aktorów, którzy wałęsali się po świecie i zarabiali na występach. Od początku była przygotowywana na to, że pewnego dnia wystąpi wraz z nimi. Na lutni nauczył ją grać przyjaciel ojca, który dostrzegł w niej ukryty talent muzyczny. Początkowo grywała jedynie dla zabicia czasu, który dłużył się niemiłosiernie. Potem zaczęła opowiadać o miłosnych marzeniach w rytm granej muzyki. Pierwsza ballada nie miała ani składu, ani ładu, więc przerobiła ją na opowieść dla dzieci.
     Jest w ciągłym ruchu, bo odpocznie dopiero po śmierci, której niejednokrotnie się wywinęła. Nienawidzi bezczynnie siedzieć, dlatego krąży po Ogrodach albo Rynku, szukając inspiracji do kolejnych dzieł. Do butów często doczepia dzwoneczki, dzięki czemu słychać ją już z daleka. Irytuje tym wszystkich wkoło, lecz nieszczególnie się tym przejmuje. Przechadzając się po mieście, podrzuca zielone jabłko i mruczy pod nosem tylko sobie znane melodie. Okazjonalnie rzuci tym jabłkiem w przypadkową osobę. Nie rozstaje się ze srebrnym sztyletem, który dostała w prezencie od byłego narzeczonego, z którym przyjechała do Toussaint kilka miesięcy temu. W stolicy miał odbyć się ślub i wesele. Miały być piękne stroje, dużo kwiatów i fanfary. Ślubu nie było i nikt nie wie co się z biednym Panem Młodym stało. Jedni twierdzą, że nie mógł znieść jej ciągłej paplaniny i poszedł w diabły. Natomiast drudzy uważają, że przypadkiem pomylił truciznę z ziółkami na uspokojenie, które dla niego zaparzyła. Tylko ona nie wygląda, jakby było jej przykro z powodu jego zniknięcia.
    Zgrywa damę w opałach i wrzeszczy jak opętana na widok przerośniętych myszy. Odzywa się nieproszona i nie potrafi pohamować swojej wścibskości. Doskonale radzi sobie z dworskimi zwyczajami i manierami, których nauczyła się wieki temu. Nie zwraca uwagi na złośliwości, których doświadcza od innych. Bawi się ogniem, chcąc nauczyć się żonglowania pochodniami. I tylko czasem coś podpali. Kręci się w miejscach, w których nie powinno jej być i niekiedy nadużywa wina.
   Nigdy nie mówi o swojej przeszłości i spina się słysząc wzmianki o Brokilionie i Wiewiórkach.

Elfka ﴾♠﴿ Wędrowiec ﴾♠﴿ Wiewiórka ﴾♠﴿ Trobairitz 
Trubadur z wiosen składał pieśń,
Miłosną nutą dni chciał nieść,
Ludziom zaś wyśpiewywał rym,
Że lepiej będzie im

Tutaj coś się ukrywa
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz